Żyjesz, albo giniesz Rozumiesz to, ziom? To jest undergroundowe koło fortuny Jeżeli tego nie kumasz - to nie ogarniesz reszty Kurwa! Tyle razy zrozumiałem to Że odradzam się jak feniks z popiołów I latam tak jak orzeł, tak jak orzeł Tak jak orzeł w moim kraju!Na moim koncie sypie się hajs! Tutaj moi widzowie; mnie oglądają
http://prawicowyinternet.pl/polska-muzyka-ludowa/ Na strychu, w pozostałościach po dziadku - znalazłem kasetę - ludowej kapeli - "Polskie Orły - Polish Emig
https://niewiem.pl/ - AUDIOBOOK I EBOOK Oceniając i komentując wspierasz kanał!http://facebook.com/niewiemalesiedowiemGrupa na fb - https://www.facebook.c
Żyjesz w permanentnym stresie albo przejadasz się, zwłaszcza wieczorem? Pamiętaj, że w każdym przypadku jako pierwszy ucierpi twój żołądek. Możesz wziąć wtedy lek zobojętniający kwas żołądkowy, ale
Boisz się alarmów - PIH, w empik.com: 28,78 zł. Przeczytaj recenzję Boisz się alarmów. Zamów dostawę do dowolnego salonu i zapłać przy odbiorze!
W jednym z filmów na YouTube – tłumaczącym pokrótce, czym jest borderline – usłyszałam takie zdanie: „To uczucie, że albo wcale nie żyjesz, albo żyjesz za bardzo. Odczuwasz
💿 Kup płytę: http://stadrecords.pl/🔔 Subskrybuj: http://youtube.com/romantycy?sub_confirmation=1 ️ Kontakt: lekkieobyczaje@gmail.com👍 Fanpage: http://face
Translations in context of "że po prostu się boisz" in Polish-English from Reverso Context: Myślę, że po prostu się boisz.
Oglądaj program "Kuba Wojewódzki" we wtorki o 22:30 w TVN i na player.pl: https://player.pl/programy-online/kuba-wojewodzki-odcinki,455/odcinek-2,S26E02,1295
Zarejestruj się Zaloguj Zaloguj przez Facebook Zaloguj przez Google Zaloguj przez Apple. Reverso Premium. pl.
rddm. to warto to trochę szerzej opisać szczególnie z myślą o nowych członkach naszej ‘odburzeniowej świty!’. Więc o co chodzi? Już tłumaczę... Każdego dnia wstajesz i myślisz być może od samego ranka, być może troszkę później ale zaczynasz myśleć o tym co to się dzisiaj znowu nie wydarzy. Czy to odnośnie jakieś ‘ciekawej myśli’, czy to odnośnie danej części ciała, a może boisz się że to własnie dzisiaj ta zła depresja do Ciebie przyjdzie, może boisz się zwariować właśnie dzisiejszego pięknego dnia, co by to nie było przyjacielu jesteś kolokwialnie mówiąc... w dupie. Ale wiesz co w tym jest najlepsze? Że w tej dupie jesteś z tego powodu, że sam w nią ‘wchodzisz’. Wiem, porównanie z dupy, ale może do niektórych ta metafora lepiej dojdzie. Wstajesz i już myślisz, skanujesz, analizujesz, dumasz, zresztą, sam to robiłem jeszcze prawie 6 lat temu gdy borykałem się ze swoimi wkrętami, analizami i innymi pierdołami więc w pełni rozumiem co to znaczy, ALE trzeba w końcu powiedzieć temu STOP. Bo widzisz, gdy wchodzisz w te analizy, dumasz, skanujesz, myślisz, obawiasz się itp. to ciągle KONTROLUJESZ, coś nad czym kontroli tak naprawdę nie masz. Bo co Ty kontrolujesz w sytuacji gdy myślisz o czymś? Czy myślenie nad czymś sprawi że coś się stanie lub coś się nie stanie? Oczywiście że nie, ponieważ samym myśleniem kontrolujesz tylko jedno – czy przywołasz lęk czy też nie. Ogólnie cały ten temat kontroli jest często zagmatwany a tak naprawdę mamy tutaj 3 proste rzeczy: 1. Kontrolujemy decyzyjnością, czyli jeżeli na przykład, decydujesz się by reaktywnie podejść do danej myśli lub obawy, to sprawiasz że się wkręcasz. Więc na podstawie tej decyzji, skontrolowałeś sytuację tak że się zakręciłeś w swoje myśli i obawy co spowodowało że przywołałeś lęk i wszystko działa jak powinno w takiej sytuacji. Więc jeżeli chcesz sprawę skontrolować inaczej, to musisz podjąć inną świadomą decyzję i nie zawierzać niechcianym myślom które są nic nie warte. Ale do tego oczywiście potrzebujesz praktyki, wiedzy i podstaw byś w ogóle mógł/mogła tak zrobić. 2. Kontrolujesz również sytuację na podstawie REAKCJI jaką okażesz danej myśli/emocji/sytuacji ogółem. Na podstawie Twojej reakcji, nadajesz kierunek myślom i emocjom do dalszego toku wydarzeń. Jednak to co najważniejsze to punkt 3 o którym znakomita większość z Was nie myśli lub zapomina, a mianowicie... ...3. NIE KONTROLUJESZ czy coś Ci się stanie czy też nie, na podstawie myśli o tym. W żadnym razie nie kontrolujesz tutaj efektu końcowego, typu że jak myślę sobie o tym zawale, to on przyjdzie, albo muszę o nim myśleć żeby on nie przyszedł, albo jeszcze inaczej... nie mogę o nim NIE MYŚLEĆ, bo wtedy właśnie STRACĘ KONTROLĘ (której i tak tutaj nie mam) i on przyjdzie. NIE NIE NIE I JESZCZE RAZ NIE. Nie masz KOMPLETNIE ŻADNEJ kontroli nad tym czy coś przyjdzie czy coś nie przyjdzie bo Ty sobie o tym myślisz. To kompletnie nic nie zmienia, a również jest kolejnym sednem sprawy na czym polega zaburzenie lekowe. Bo widzisz, zaburzenie lękowe to nic innego jak patologiczne utrzymywanie lęku, a lęk ten nie aktywuje się sam z siebie jak pewnie myślisz, jeżeli trafiłeś tutaj bez podstawowej wiedzy w tych tematach. Lęk jest wynikiem Twojej reakcji, więc właśnie tutaj mamy punkt 1 i 2 który powoduje że przychodzi lęk. A dlaczego tak się dzieje? Bo nie wierzysz w punkt 3. Uważasz że zamartwianiem się cokolwiek tutaj zmieniasz/kontrolujesz/wpływasz że coś się stanie lub nie, ale to jest KOMPLETNIE BEZ ZNACZENIA. Niezależnie od tego ile książek przeczytałeś odnośnie ‘Sekretu’, ‘Potęga podświadomości’ itp. to nie ma takiej mocy żebyś za pomocą samej myśli mógł cokolwiek wywołać/sprawić że ten zawał/zwariowanie/udar/schizofrenia/psychoza/zniknięcie/amnezja itp itd. się wydarzy. W ŻADNYM, ŻADNYM RAZIE. Dlaczego? Ponieważ ŻADNA MYŚL NIE MA MOCY SPRAWCZEJ. Możesz sobie pomyśleć o czym tylko chcesz, ale jeżeli nie pójdzie za tym żaden czyn, to nie będziesz miał tych milionów, tych samochodów, tych dziewczyn/mężczyzn, tego życia w stylu ‘American Dream’ itp. itd. Nie ma takie opcji więc proszę zapamiętaj to sobie dobrze by skrócić swoje cierpienia o jakieś 60%. Nie ma takich cudów przyjaciele, tym bardziej obawianie się że te wredne myśli które teraz mam sprawią że zrobię komuś krzywdę, coś mi się stanie, sprowadzę na siebie lub innych nieszczęście. Takie rzeczy tylko w filmach. W realności, rzeczywistości, myśl jest tylko i wyłącznie odzwierciedleniem 3 rzeczy: 1 Twoich obaw 2. Twoich wierzeń w dane kwestie/przekonań 3 Twoich wyobrażeń. Czy widzisz tutaj gdzieś punkt ‘Twojej rzeczywistości’? Nie, dlaczego? Bo o rzeczywistości nie musimy nawet myśleć ponieważ ją mamy TU I TERAZ. Dlatego właśnie że nie myślimy o rzeczywistości, wchodzimy w zaburzenia lękowe. Ponieważ patologicznie obawiamy się naszych wyobrażeń, które kompletnie się kłócą z rzeczywistością. Ile razy bałeś/łaś się że coś się wydarzy, tak jak na początku tego wpisu... właśnie dzisiaj to się stanie... i co? Stało się? Rzeczywistość po raz enty dała Ci mówiąc bardzo łagodnie... ‘pstryczka w nos’, a brutalniej, wzięła wzięła Cię za m...twarz pokazała prawdę po raz enty i z uśmiechem do Ciebie powiedziała: Oj Boże... gorzej niż z dzieckiem. Dostrzeż ten fakt, zobacz jak każdego dnia dajesz się robić w co tylko chcesz i zacznij w końcu ŻYĆ, bo tak bardzo boisz się umrzeć, że już nie żyjesz, bo co to za życie w ciągłych obawach o coś co się nie wydarza? O coś na co nie masz wpływu ani kontroli ponieważ CO MA BYĆ TO I TAK BĘDZIE, CZY O TYM MYŚLISZ CZY NIE. Więc jak coś ma się stać to się stanie, a coś ma się nie stać, to się nie stanie. Wiesz co ma wpływ na takie wydarzenia w jakimś stopniu? Twoje działanie, nie myślenie. Myślenie jest niczym, jest tymi 3 kwestiami które przedstawiłem Ci powyżej. Twoje działanie, na przykład... istnieje większa szansa że będziesz w niebezpieczeństwie, gdy wybierzesz sobie tą nieoświetloną drogę do domu po godzinie 22 niż oświetloną. Czy oznacza to że masz 100% szansę na kradzież/obicie? Nie! Ale to działanie zwiększa prawdopodobieństwo. Tak samo jak większa szansa jest gdy na przykład przez x lat opychasz się słodkościami non stop, nie dbasz kompletnie o dietę, nie ćwiczysz, palisz i pijesz, to zwiększa szansę na przeróżne choroby, czy daje pewność? NIE, ale zwiększa prawdopodobieństwo. I tak dalej, i tak dalej. Więc działanie ma jakiś wpływ, bo chociaż zwiększa lub zmniejsza prawdopodobieństwo ale NICZEGO NIE GWARANTUJE. A myśli? Myśli Haha, myśli nawet nie zwiększają prawdopodobieństwa o Jedyne co robią, to wywołują Ci adekwatne emocje pod Twoje podejście do danego wyobrażenia. Jeżeli boisz się umrzeć/zwariować itp. czyli podchodzisz do myśli na poważnie, to cierpienie które sobie fundujesz powoduje że wpadasz w koło lękowe. Czyli patologicznie utrzymujesz lęk właśnie w ten sposób. Więc skończ z tym, zerwij te głupie łańcuchy które sam na siebie zakładasz. Zrozum, że tak bardzo boisz się umrzeć, że odcinasz sobie możliwość radości z życia. Zrozum również to, że życie jest chaotyczne i równie dobrze może mnie zaraz trafić szlag przed, w trakcie lub po opublikowaniu tego wpisu. Ale wiesz co? Równie dobrze, mogę żyć jeszcze 100 lat nikt z nas tego nie wie i nie jest to powód do kontrolowania tego czego kontrolować nie jesteśmy w stanie, tylko do zaakceptowania w końcu natury życia. Więc jakbym miał dodać czym jeszcze jest dla mnie odburzenie, to właśnie zaakceptowaniem natury życia i jego chaosu. Bo teraz tak bardzo chcę żyć, że nie chcę się nim martwić. Miłego dnia wszystkim.
Raz się żyje? Nie. Raz się umiera. Tak ostatecznie. Bo serce nam może pękać wiele razy, z różnych powodów. Żyje się każdego dnia. Codziennie rano, gdy otwierasz oczy, podejmujesz decyzję – czy oddychasz pełną piersią, czy nastawiasz się na przetrwanie? Czy masz jeszcze w sobie radość i entuzjazm, czy też…zgasłaś? Na chwilę albo na zawsze… Czy żyjesz każdego dnia? Tak, jeśli robisz coś i zatracasz się w tej czynności. Wchodzisz w taki stan, w którym nic się nie liczy, nie czujesz upływu czasu. Czujesz, że jesteś we właściwym miejscu. Masz mnóstwo okazji, by robić to, co kochasz. Uśmiechasz się do ludzi. Tak bez powodu. Swobodnie zagajasz rozmowę z nieznajomą. Widzisz radość w oczach staruszki. Dostrzegasz mądrość starych drzew. Patrzysz na gwiazdy i nie gubisz się w ich blasku. Przygotowujesz bukiety z kolorowych liści i jarzębiny. Czasami lubisz rysować czy kolorować. Nie boisz się usiąść na huśtawce…i pobujać się, nawet, gdy w głowie się nieco zakręci. Wspinasz się na górki, przemierzasz chaszcze, by zobaczyć, jak wszystko wygląda z góry. Potrafisz wyjść na zewnątrz późnym wieczorem, zarzucając na piżamę dres, bo zobaczyłaś za oknem, że zaczął padać pierwszy śnieg w tym roku. Nie odmówisz sobie łapania płatków śniegu. Patrzysz w lustro i kochasz swoje zmarszczki. Nie boisz się żyć po swojemu. Masz gdzieś, co sądzą inni. Ważne, co dla Ciebie jest ważne. Próbujesz nowych smaków i zapachów. Nie boisz się nowych miejsc i nieznanych ludzi. Czujesz się dobrze sama ze sobą. Kochasz swoją niedoskonałość. Śmiejesz się ze swoich potknięć, wybaczasz sobie, próbujesz ponownie. Masz czas dla siebie i dla innych. Nie traktujesz życia jako listy rzeczy do zrobienia i odhaczenia. Delektujesz się drogą, którą kroczysz. Żyjesz?
Dziś o 5:00 w Las Vegas zostało rozegrane towarzyskie spotkanie pomiędzy Realem Madryt i FC Barceloną, w którym Robert Lewandowski zaliczył debiut w barwach Dumy Katalonii. Mecz ostatecznie zakończył się skromnym zwycięstwem 1:0 La Blaugrany. Ciekawym zbiegiem okoliczności jest to, że dokładnie 22 lata temu wydarzyła się rzecz, która wstrząsnęła piłkarskim światem: Luis Figo został zaprezentowany jako zawodnik Realu Madryt i tym samym uznany za największego zdrajcę w historii futbolu. Akcja, którą Sergio Ramos odwalił w ubiegłym roku to pikuś przy numerze, który wyciął kibicom Barcelony Potyugalczyk. O tym jak do tego doszło przeczytacie poniżej. 1995: Bądź najjaśniejszą gwiazdą złotej generacji portugalskiej piłki i podpisz kontrakty z dwoma włoskimi klubami na raz (Juventus Turyn i AC Parma). Dostań dwuletniego bana na grę w Serie A i ostatecznie idź do Barcelony. 1997: Zostań kapitanem drużyny. Brzmi dumnie. 1998: Po zdobyciu dubletu (mistrzostwo i Puchar Króla) przemaluj włosy na barwy klubowe i podczas fetowania sukcesów inkantuj piosenkę dzieciach płaczących w Madrycie, które muszą pokłonić się mistrzom (Madrid cabron, saluda campeon). Na każdym kroku podkreślaj swoje przywiązanie do klubu i niechęć do jego arcywroga, Realu Madryt. 2000: W klubie zamieszanie: po 22 latach dotychczasowy prezes Josep Lluis Nunez podaje się do dymisji. Ty zarabiasz marne 2,5 mln $ za sezon (ponoć jedna z niższych stawek w klubie), chociaż jesteś jednym z najlepszych skrzydłowych Starego Kontynentu i piłkarskim bogiem dla fanów La Blaugrany, więc chcesz podwyżkę, ale jesteś zbywany przez wszystkich. I wtedy pojawia się on, Florentino Perez, niegdyś madrycki radny i polityk, obecnie magnat branży budowlanej i piłkarski no-name, który chce zostać prezesem Realu Madryt. Nie mniej jesteś po wyczerpującym EURO i nie masz czasu na pierdoły, więc jedziesz na wakacje, a wszystkim ma zająć się twój agent, José Veiga. Akcja nabiera tempa: 1 lipca: Twój agent podpisuje cyrograf. Oto jego warunki: od ręki dostajesz 400 mln peset (1,6 mln £, 1,7 mln €, 2 mln $), jeśli Perez zostanie prezesem Realu podpiszesz kontrakt z Madryckim 6-letni klubem i podwyżkę (5-6 mln $ za sezon), jeśli Perez zostanie prezesem Realu i nie będzie chciał cię na Santiago Bernabeu dostaniesz 25 mln $ odszkodowania, jeśli Perez zostanie prezesem Realu i nie podpiszesz kontraktu z "Królewskimi" musisz zapłacić karę 5 mld peset (19 mln £, 28 mln $, 30 mln €). 5 lipca: W prasie pojawia się obietnica wyborcza Floro, że zostaniesz piłkarzem Realu albo Perez zafunduje socios "Królewskich" darmowe karnety cały następny sezon. Obecnie panujący prezes Realu, Lorenzo Sanz śmieszkuje, że następną obietnicą Floro będzie Claudia Schiffer. Ale stało się to, czego można było się spodziewać − szambo wybiło − w stolicy Katalonii szok i niedowierzanie. 9 lipca: za pośrednictwem katalońskiego dziennika Sport wszystkiemu zaprzeczasz: Chcę uspokoić kibiców Barcelony, których zawsze darzyłem i będę darzyć wielką sympatią. Chcę zapewnić fanów Barcelony, że Luis Figo, z całą pewnością pojawi się na Camp Nou 24 lipca, aby rozpocząć nowy sezon. Nie podpisałem wstępnej umowy z kandydatem na prezesa Realu Madryt. Nie. Nie jestem aż tak szalony, aby zrobić coś takiego. 16 lipca: Wybory w Madrycie. Niespodziewanie wygrywa Florentino Perez i zostaje prezesem Realu Madryt. Houston mamy problem! 23 lipca: Wybory w Barcelonie. Wygrywa Joan Gaspart i zostaje prezesem FC Barcelony. Chyba będzie trzeba z nim pogadać po męsku... 24 lipca: Zostajesz zaprezentowanym jako zawodnik Realu i najdroższy piłkarz w historii futbolu (10 mld peset, 38 mln £, 56 mln $, 60 mln €), Po cichu dukasz coś pod nosem, że cieszysz się z dołączenia do nowego klubu i inne kurtuazyjne farmazony. W stolicy Katalonii szok i niedowierzanie ustępuje miejsca dzikiej wściekłości. *** Przejście Figo z Barcy do Realu było czymś niewyobrażalnym. To jakby prezes partii rządzącej zmienił płeć i poślubił swego kota albo fanatyk Warhammera wyrzucił wszystkie "młotkowe" pody i zadeklarował, że od teraz będzie grał tylko w najlepszą grę erpgie świata − D&D. Prasa komentując twój transfer podkreśla, że reprezentowałeś resztki godności i romantyzmu, który pozostał w futbolu i padłeś ostatnią ofiarą piłkarskiej zachłanności lub że musiałeś się nauczyć od innych zawodników i agentów, że świat, w którym żyjesz pozwala szukać zysków, gardząc wartościami i moralnością. Kibice Barcelony byli mniej powściągliwi: zdrajca, Judasz, sprzedawczyk, kłamca to najbardziej cywilizowane epitety, które padają pod twoim adresem. *** Październik 2000: Wracasz na stare śmieci, by rozegrać ligowe El Clasico. W jednej z katalońskich gazet pojawia się twoja morda na plakacie przedstawiającym banknot o nominale 10 mld peset. Za każdym razem gdy jesteś przy piłce towarzyszą ci niemiłosierne gwizdy, a z trybun lecą puszki po piwie, zapalniczki i inne śmieci, więc boisz się wykonywać kornery. Hałas jak przy starcie Boeinga. Barca wygrywa 2:0, a ty dostajesz żółtą kartkę. Listopad 2002: Kolejne twoje El Clasico na Camp Nou. Tym razem zbierasz się na odwagę i podchodzisz do rożnych, ale atmosfera jest równie gorąca jak poprzednio. W pewnym momencie arbiter musi przerwać spotkanie, a w narożniku boiska pojawia się świński łeb. Ale tym razem poszło lepiej – bezbramkowy padł bezbramkowy remis. *** Barca źle zainwestowała uzyskane pieniądze. Zawodnicy sprowadzeni na miejsce portugalskiego skrzydłowego, delikatnie mówiąc, zawiedli i klub zaliczył kilka bolesnych wpadek. Ostatecznie Gaspart w 2003 roku podał się do dymisji i dopiero Joan Laporta (nowy prezes), Frank Rijkaard (nowy trener) i Ronaldinho (nowa gwiazda) zdołali postawić klub na nogi *** Nienawiść do Figo wśród kibiców Barcy jest żywa do dziś. W 2015 roku Portugalczyk miał zagrać w meczu legend Barcelony i Juventusu zaplanowanym przed finałem Ligi Mistrzów, jednak ostatecznie, wobec sprzeciwu katalońskiego klubu, anulowano jego zaproszenie. Natomiast podczas ubiegłorocznego El Clascio weteranów Realu i Barcy, który został zorganizowany w Izraelu nadal było słychać gwizdy fanów La Blaugrany gdy był przy piłce. *** Ponoć Figo rozpaczliwie chciał pozostać w stolicy Katalonii i wręcz błagał nowego sternika La Blaugrany o pomoc. Jednak świeżo upieczony prezes Barcy za nic w świecie nie zamierzał wykładać na to klubowych pieniędzy. Plan był taki, żeby sprawę umowy wstępnej skierować do sądu, bo miała być ona obarczona nieskutecznością (taka umowa warunkowa miała być niezgodna z prawem), ale koszty sprawy i ewentualnego odszkodowania dla Pereza (które pewnie byłoby znacznie niższe niż wynikałoby to z umowy) Portugalczyk miał pokryć z własnej kieszeni, na co piłkarz nie chciał się zgodzić. Z kolei sam zawodnik po latach stanowczo zaprzeczył, że coś takiego miało miejsce, a decyzję o przeprowadzce do Madrytu podjął samodzielnie i było ona motywowana poczuciem niedoceniania przez działaczy Barcelony ($$$). Ponadto podkreślał, że nie podpisywał żadnej umowy wstępnej z Perezem i jak już to było porozumienie pomiędzy jego agentem (działającym bez jego pisemnej zgody) i Floro. W każdym razie nie żałował tego ruchu, chociaż zupełnie zmienił jego dotychczasowe życie. *** Szanse na wygranie wyborów przez Florentino Pereza wydawały się znikome. Jego rywal, Lorenzo Sanz, który został sternikiem w 1995 roku klubu, zbudował zespół, który po 32 latach (1966-1998) w końcu zdołał sięgnąć po Puchar Europy (wygrać Ligę Mistrzów) i powtórzyć ten sukces dwa lata później. Zresztą do wyborów nie musiało wcale dojść latem 2000 roku, ponieważ jego mandat był ważny do października 2001 roku. Ale widocznie Sanz chciał wykorzystać triumf w Lidze Mistrzów do łatwego przedłużenia swojego panowania i możliwości celebrowania setnych urodzin klubu (2002) w roli prezesa. A wyszło mu jak pewnej partii przedterminowe wybory parlamentarne w 2007 roku. *** Florentino Perez mimo tego, że miał niewiele czasu na prowadzenie kampanii (decyzja o przyspieszonych wyborach zapadła tuż po wygranym finale LM, pod koniec maja), ale rozegrał ją po mistrzowsku − celnie punktował takie kwestie jak nieudolność zarządu i rosnące zadłużenie klubu, wykorzystał też zamieszanie w stolicy Katalonii i niezadowolenie Figo z warunków kontraktu, a także marzenia kibiców chcących za jednym zamachem pozyskać gwiazdę i upokorzyć odwiecznego rywala. Poza tym Lorenzo Sanz był zbyt pewny siebie i nie docenił jego możliwości. *** Jak na ironię losu pomogło mu to, że nie był powiązany z futbolowym światkiem, co pozwoliło mu na negocjowanie bez żadnych konsekwencji z otoczeniem Figo, jego agentem Jose Veigą i dobrym znajomym Paulo Futre. W standardowej sytuacji klub żeby ściągnąć piłkarza musi dogadać się z jego pracodawcą i agentem. W niektórych ligach w kontraktach zawodników umieszcza się tzw. klauzulę odstępnego, tj. kwotę, którą należy zapłacić za kartę zawodniczą bez prowadzenia jakichkolwiek rozmów z jego klubem (z tego co kojarzę w Hiszpanii jest to obligatoryjne). Natomiast prowadzenie negocjacji z innym klubem podczas obowiązywania kontraktu nie jest dozwolone (wyjątkiem są zawodnicy, którzy mają na to zgodę od swojego klubu lub ich umowa niebawem wygaśnie). *** Parę dni po zaprezentowaniu Figo Perez pozbył się ulubieńca kibiców Fernando Redondo, który popierał Sanza (co ciekawe w klubie ostał się Michel Salgado, który dopiero co ożenił się z córką poprzedniego prezesa) zaczął budować galaktyczną drużynę ściągając kolejne gwiazdy: Zinedine Zidane'a (2001), Ronaldo Nazario (2002), Davida Beckhama (2003), Michaela Owena (2004), Robinho (2005). Niemniej mimo ogromnego sukcesu finansowego i marketingowego, nie poszły za tym oczekiwane sukcesy sportowe. Z każdym rokiem gwiazdy stawały się coraz bardziej rozkapryszone, co przekładało się coraz słabsze wyniki. Ostatecznie w lutym 2006 r. Florentino Perez podał się do dymisji. Ale wyciągnął właściwe wnioski i wrócił na Santiago Bernabeu trzy lata później, by przywrócić blask klubowi. *** Figo nie wypełnił swojego kontraktu z Realem do końca − klub w 2005 roku rozwiązał z nim umowę i Portugalczyk odszedł za darmo do Interu Mediolan, z którym udało się mu wywalczyć sporo trofeów. Niemniej gdyby poczekał rok z zakończeniem kariery, wówczas mógłby dopisać do swej kolekcji kolejny Puchar Europy (w sezonie 2009/10 Nerazurri sięgnęli po potrójną koronę). PS: Kaworu, dzięki za pomoc w zbieraniu materiałów.